Przejdź do treści głównej
Przedstawicielstwo w Polsce
Artykuł prasowy26 maja 2017Przedstawicielstwo w Polsce

W jakiej Europie chcemy żyć?

Polska mogłaby wnieść dziedzictwo wolności i solidarności, którymi w latach 90. udało się jej zainspirować świat i Europę – mówił dyrektor Przedstawicielstwa KE w Polsce Marek Prawda podczas forum dyskusyjnego EUROPA Z WIDOKIEM NA PRZYSZŁOŚĆ. 26 maja...

170612_gdansk_main.jpg

EUROPA Z WIDOKIEM NA PRZYSZŁOŚĆ

Panel dyskusyjny: W jakiej Europie chcemy żyć? Europa 60 lat po podpisaniu Traktatów Rzymskich

Europejskie Centrum Solidarności, pl. Solidarności 1, Gdańsk

26 maja 2017; 17:30 – 19:30

Gość specjalny:

Aleksander Kwaśniewski – prezydent RP w latach 1995-2005

Komentatorzy:

  • Vesna Marjanović – prawniczka, członkini serbskiego parlamentu z ramienia partii Stronnictwo Demokratyczne
  • Marek Prawda – socjolog, dyplomata, dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce
  • Eugeniusz Smolar – politolog, Centrum Stosunków Międzynarodowych, członek Rady Redakcyjnej New Eastern Europe
  • Sylke Tempel – dziennikarka, redaktor naczelna „Internationale Politik”

Prowadzący:

Jacek Żakowski – redaktor Radia TOK FM i dziennikarz Tygodnika POLITYKA



Podczas zorganizowanego w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku forum EUROPA Z WIDOKIEM NA PRZYSZŁOŚĆ jeden z pięciu paneli dyskusyjnych poświęcony był refleksjom na temat obecnej sytuacji i przyszłości Europy. W otwartym spotkaniu wzięli udział eksperci, naukowcy, dziennikarze, politycy i przedstawiciele think tanków, a także zwykli obywatele. Tytułowy wykład: „W jakiej Europie chcemy żyć? Europa 60 lat po podpisaniu Traktatów Rzymskich” wygłosił Aleksander Kwaśniewski, prezydent RP w latach 1995-2005.

W trakcie prawie godzinnego wystąpienia były prezydent przypomniał, że Traktaty Rzymskie rozpoczęły wyjątkowy w historii kontynentu okres dobrobytu, spokoju, bezpieczeństwa, pokonywania dawnych podziałów, a także – o czym często zapominamy – pojednania. Kluczowym pytaniem jest więc, dlaczego dziś mówimy o kryzysie integracji, boimy się o przyszłość Unii Europejskiej, drżymy w momencie wyborów w Austrii i we Francji? To, co dzieje się w Europie w XXI wieku jest oznaką niezwykłej i nieodwracalnej zmiany, której tempo wywołane postępem technologicznym jest bezprecedensowe i powoduje konsekwencje w postaci trudności adaptacyjnych. O kondycji Europy decyduje też demografia i gospodarka. Świat wolnego rynku przeżył głęboki kryzys, który doprowadził do powiększenia nierówności społecznych, do rekordowego wzrostu bezrobocia wśród młodych ludzi, przez co odwracają się oni od partii mainstreamowych, a także do utraty zaufania do podstawowych instytucji wolnorynkowych, takich jak system bankowy, system ubezpieczeniowy czy fundusze inwestycyjne. – Wszystko to, co było, już było, a to co będzie, będzie inne. Żadna recepta pod tytułem „Wracamy do tego, co było” po prostu się nie powiedzie – ocenił Kwaśniewski dodając, że gdyby miał doradzić europejskim politykom, jakie hasło powinni wypisać na ścianach, byłoby to, trawestując Billa Clintona: „21st century, stupid!”, „XXI wiek, głupcze!”.



Prezydent podkreślił, że Unia Europejska to - obok Stanów Zjednoczonych - drugi udany projekt polityczny. To tutaj – a nie do Federacji Rosyjskiej, ani Indii czy też Chin – chcą przyjeżdżać setki tysięcy uchodźców, co paradoksalnie pokazuje, że przez świat zewnętrzny jesteśmy postrzegani jako owa ziemia obiecana. Unia ma ogromny potencjał, który można jeszcze lepiej wykorzystać, żeby stała się dobrym miejscem dla mieszkańców Europy, ale także miejscem, które daje nadzieję światu w momencie, kiedy kształtuje się nowy porządek, ale kierunki zmian nie są jeszcze wykrystalizowane. – Unia Europejska musi się określić, na ile chce uczestniczyć w nowym rozdaniu geopolitycznym. Rozumiemy teoretycznie, że jej szanse zależą od tego, czy będzie razem, bo nawet najsilniejsze kraje europejskie w nowej architekturze w pojedynkę szansy nie mają. – Unia z około 500 milionami mieszkańców stanowi silną gospodarkę, zdolną konkurować z globalnymi graczami na rynku.

Przy obecnym stanie ducha i głębokości problemów, które przeżywa nasz kontynent, należy zaprzestać dyskusji, czy Europy powinno być więcej, czy mniej. Utrzymywanie, że odpowiedzią jest „więcej Europy” może budzić strach obywateli – co jest psychologicznie zrozumiałe – że jedziemy bardzo szybko, koła nam się ślizgają na zakrętach i możemy wypaść z trasy. Jednocześnie niedobrą receptą jest także tendencja widoczna na przykład przy okazji Brexitu, że Europa powinna "zatrzymać się i poczekać albo wręcz cofnąć" – co jest zresztą niewykonalne.



Dobrym rozwiązaniem byłoby znalezienie równowagi między dwoma elementami, które w Unii Europejskiej są dzisiaj potrzebne, żeby mogła przezwyciężyć trudności. Z jednej strony należy zachować zasadę europejskiej solidarności, chcieć i bronić wspólnej Europy. Powinniśmy być solidarni nie tylko wtedy, gdy chodzi o fundusze europejskie, ale także w kwestiach emigrantów – na co polskie społeczeństwo i obecny rząd nie wydają się być gotowe. Z drugiej strony powinna temu towarzyszyć elastyczność, która już ma przecież miejsce, i zrozumienie, że tempo dochodzenia do niektórych rozwiązań może być różne. – Dwie albo nawet trzy prędkości Europy są faktem. Mamy z jednej strony kraje, które są w strefie euro, z drugiej strony będziemy mieli grupę krajów, które bardzo szybko uznają, że trzeba dołączyć do tej strefy, spełnić kryteria i wejść do gry. Będą też kraje takie, jak Polska, które przez najbliższe lata postanowią nie wchodzić do strefy euro i w związku z tym pozostawać w trzeciej prędkości, na europejskich peryferiach – ocenił Kwaśniewski.

Aby Unia Europejska mogła odgrywać ważną rolę w świecie i nie stracić w nowym rozdaniu politycznym, powinna prowadzić co najmniej sześć wspólnych polityk. Przede wszystkim – wspólną politykę bezpieczeństwa, czyli kwestie walki z terroryzmem, zagrożeniem ze Wschodu, współpracy Unia-Sojusz Północnoatlantycki, a także włączania Europy w dużo większym stopniu w odpowiedzialność za bezpieczeństwo europejskie, co jest ważne zwłaszcza w dobie słabnącego zaangażowania USA w NATO. Po drugie: wspólną politykę migracyjną. – Problemy emigracyjne będą kwestią naszego życia przez najbliższe dziesiątki lat – podkreślił Kwaśniewski. Po trzecie: wspólną politykę energetyczna, która powinna być podstawą dla bezpieczeństwa w budowaniu relacji gospodarczych i rozwoju gospodarki. Wreszcie wspólną politykę europejską wobec trzech głównych partnerów na świecie: Stanów Zjednoczonych, Rosji i Chin. Wszyscy członkowie UE powinni przyjąć, co będzie bardzo trudne, że nie ma polityki niemieckiej, francuskiej, polskiej, a jedynie – wspólnotowa. Brak oczywiście pewności, czy to wystarczy, żeby przejść zakręt, na którym znalazła się Unia Europejska, ale z całą pewnością stwarza na to szansę.



Możliwość realizacji takiego postulatu poddał pod wątpliwość podczas późniejszej dyskusji Eugeniusz Smolar, politolog, ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych i członek Rady Redakcyjnej New Eastern Europe. – Jestem bardzo sceptyczny jeżeli chodzi o możliwość wypracowania geopolityki Unii Europejskiej. Istnieją geopolityki 27 państw członkowskich. Bardzo trudno w dyskusjach na temat wspólnej polityki obronnej czy chociażby polityki zakupów osiągnąć postęp – powiedział. Dzieje się tak z uwagi na ograniczone zaufanie względem siebie poszczególnych państw członkowskich. Jeżeli godzimy się, żeby amunicja do naszych czołgów była produkowana na przykład w Czechach, musimy mieć pewność, że zostanie nam dostarczona w dobie zbrojnego konfliktu – a nie przetrzymana na skutek szantażu Rosji. Nic dziwnego, że osoby decydujące o obronności wolą utrzymywać krajowy przemysł zbrojeniowy nie tylko z uwagi na miejsca pracy, ale i dla bezpieczeństwa.

Mimo wszystko patrzę na przyszłość Unii Europejskiej z pewnym optymizmem, chociaż zdaję sobie sprawę, że wśród młodego pokolenia poparcie dla UE nie jest wcale tak duże, jak chciałbym je widzieć. To wynika z faktu, że dla młodych ludzi Unia Europejska była zawsze. Granice były zawsze otwarte. Można było studiować, gdzie się chce. Źle jest, kiedy tak wielkie zdobycze stają się codzienną oczywistością, a z drugiej strony czy może być większy sukces twórców Unii Europejskiej, niż doprowadzenie do tego, iż najwspanialsze osiągnięcia Unii są oczywistością? Można powiedzieć, że w jakimś sensie to największe osiągnięcie tych, którzy Unię tworzyli – skonkludował Aleksander Kwaśniewski dodając, że pracą domową dla Europejczyków jest to, żeby za najbliższych kilka lat w Europie nie było żadnego powodu, żeby nie wierzyć w Unię Europejską, żeby nie wierzyć w integrację europejską i żeby głosować na ekstremizmy.

Marek Prawda, dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, zauważył, że Unia Europejska od prawie 10 lat pracuje w trybie zarządzania kryzysami. W konsekwencji nie miała szansy pokazać, co dobrego udało się jej zdziałać. A to jest bardzo ważne, ponieważ ludzie akceptują Unię tylko wtedy, kiedy załatwia dla nich konkretne i zrozumiałe sprawy. – Goniąc od kryzysu finansowego od kryzysu migracyjnego, czy ukraińskiego, nie mamy czasu opowiedzieć, że zrobiliśmy dwa elementy unii bankowej i jeszcze parę rzeczy, o których nam się parę lat temu nie śniło. Stąd powstaje wrażenie, że UE bardziej stwarza problemy, niż je rozwiązuje. Jeśli się tego nie powstrzyma, nastąpi rozmagnetyzowanie znaczenia UE i podzieli ona los Ligi Narodów i innych organizacji, które stawały się zbędne, fasadowe – ostrzegł. Żeby przetrwać, Unia musi udzielić odpowiedzi na aktualne pytania, na przykład jak odpowiedzieć na ciemne strony globalizacji – i pokazać, że robi to lepiej niż populiści i konkurencyjne systemy.

Vesna Marjanović, serbska prawniczka, członkini parlamentu z ramienia Stronnictwa Demokratycznego, wskazywała na paradoks: prawie 70 lat od wygłoszenia przez Winstona Churchilla, premiera Wielkiej Brytanii i jednego z ojców-założycieli Rady Europy, słów o konieczności zbudowania „czegoś na kształt Stanów Zjednoczonych Europy”, propozycja ta brzmi zbyt mocno, patetycznie i stanowi najmniej prawdopodobny scenariusz przyszłości kontynentu. Mimo wszystko warto jednak czasem przypomnieć dawne idee i nastroje, zwłaszcza w czasach, kiedy słowo „solidarność” jest częściej wypowiadane przez papieża, niż przez dzisiejszych socjaldemokratów. W naszym interesie jest wspólne wypracowanie rozwiązań – nie tylko w gronie państw będących członkami wspólnoty, ale – posługując się w dalszym ciągu słowami Churchilla – całej „europejskiej rodziny”. Żyjemy w czasach, w których zagrożenia nie znają granic – to kolejny paradoks, że w Europie nadal poszukujemy narodowych odpowiedzi na pozanarodowe wyzwania.

Z kolei Eugeniusz Smolar zwrócił uwagę, że jedynie państwa narodowe i politycy krajowi – a nie Unia Europejska – mają skuteczne narzędzia do zarządzania kryzysami i reagowania na problemy takie, jak bieda czy brak pracy. – Mowa o bezrobociu europejskim to uprawianie fikcji. Nie istnieje bezrobocie europejskie. Istnieje bezrobocie polskie, niemieckie, francuskie, czy hiszpańskie. Hasło, że Komisja Europejska musi być otwarta na głosy państw członkowskich, a nie tylko dużych państw członkowskich, nie jest pozbawione sensu. Również Sylke Tempel, redaktor naczelna niemieckiej „Internationale Politik”, podkreśliła, że to politycy krajowi podejmują kluczowe decyzje, ale za każdym razem, kiedy godzą się w Brukseli na kompromis, wracają do domu i obarczają winą Unię. A przecież wspólnota to nie abstrakcyjna „Bruksela”, ale każdy z 27 krajów członkowskich z osobna.

Pewne różnice zdań wywołało to, do jakiego stopnia Europejczycy powinni być otwarci na imigrantów. Prowadzący spotkanie Jacek Żakowski mówił o szkodliwości budowania murów, co zresztą wcześniej pobrzmiewało też w wypowiedzi prezydenta Kwaśniewskiego. Z kolei zdaniem Eugeniusza Smolara – choć trudno o tym mówić w siedzibie Europejskiego Centrum Solidarności, myślenie w kategoriach otwartych granic w czasach, kiedy można spodziewać się milionowych migracji z sąsiednich kontynentów doprowadzi do przytłaczającego zwycięstwa Marine Le Pen w następnych wyborach we Francji. Już w tej chwili aż 55 proc. Francuzów, w tym także zwolenników prezydenta Emmanuela Macrona, uważa, że nie żyje we własnym kraju. Należy z tego wyciągnąć wnioski.

Uczestnicy panelu byli z kolei zgodni co do tego, że ideologie są dziś raczej przeszkodą w znajdowaniu rozwiązań i że tradycyjne partie polityczne przestały mieć znaczenie – podobnie zresztą jak inne tradycyjne instytucje: rodzina, szkoła, kościół i wojsko. Żadna z nich nie odgrywa takiej roli w życiu publicznym narodów europejskich jak dawniej. Mniejsza jest więc dziś możliwości mobilizacji, budowania za ich pośrednictwem wspólnych projektów. Dlatego skuteczniejsi bywają dziś populiści – bo skupiają się na rzeczywistych potrzebach i obawach ludzi. Marek Prawda zwrócił uwagę, że w Europie po okresie pomysłów liberalnych, a potem – socjalnych, nastąpił wyniszczający spór, który stworzył przestrzeń dla politycznej „medycyny niekonwencjonalnej”. - Weszliśmy w fazę znachorów, którzy chcą lepiej urządzić świat i należy temu przeciwdziałać. Warto tu docenić instynkt polityczny prezydenta Francji, który zdał sobie sprawę, że z potrzeby chwili wynika pogodzenie tych dwóch przeciwstawnych doktryn.

Zdaniem Prawdy, przyszłość i reputacja projektu europejskiego zależeć będzie również od tego, czy potrafimy odtworzyć poczucie wspólnoty, odnaleźć silną, zbiorową emocję, która poruszałaby ludzi w dzisiejszych czasach i pozwoliła na kształtowanie się tożsamości europejskiej. Polska mogłaby tu wnieść dziedzictwo wolności i solidarności, którymi w latach 90. udało się jej zainspirować świat i Europę. Sylke Tempel zwróciła z kolei uwagę, że powinniśmy ustanowić „nienegocjowany” rdzeń Unii Europejskiej, co do którego wszyscy zgadzamy. Tą wartością, rozwadnianą przez populistów, jest wspólny porządek polityczny polegający na poszanowaniu rządów prawa, niezależności sądów, trójpodziału władzy, prymatu prawa świeckiego nad kościelnym, a także – szacunku do społeczeństwa, z którym toczy się dialog i nie wyklucza żadnej jego części. Wtedy możemy być elastyczni w innych, mniej fundamentalnych dziedzinach. Nie wszystko musi być debatowane na poziomie europejskim, powinna też pozostać przestrzeń dla debaty narodowej, na przykład ilu migrantów kraje chcą przyjąć, czy akceptują małżeństwa homoseksualne, albo w końcu – do jakiego stopnia chcą się integrować.

Scenariusze przyszłości Europy przedstawione niedawno przez szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera przypominają nam, że mamy wybór – zauważyła Sylke Tempel. Możemy integrować się ściślej w niektórych dziedzinach; ograniczyć do współpracy gospodarczej – albo wręcz przeciwnie – wrócić do niepopularnej dziś co prawda koncepcji federacji europejskiej; współpracować mniej, ale za to efektywniej; a w końcu – kontynuować obecny kierunek integracji. Tak długo, jak nie zapomnimy o podstawowych wartościach leżących u podstaw Unii, możemy być elastyczni. Prezydent Kwaśniewski przypomniał, że do tych niekwestionowalnych aksjomatów należą: demokracja, prawa człowieka, prawa kobiet, prawa mniejszości i państwo prawa.

Na zakończenie debaty odbyła się krótka sesja pytań i komentarzy ze strony publiczności.

Informacje szczegółowe

Data publikacji
26 maja 2017
Autor
Przedstawicielstwo w Polsce