EUROPEJSKI KONGRES GOSPODARCZY, 14-16 MAJA 2018
W wydarzeniu wzięło udział prawie 11,5 tys. uczestników, 700 dziennikarzy i ponad 900 prelegentów z całego świata. European Start-up Days, wydarzenie towarzyszące Kongresu, odwiedziło ponad 2,5 tys. osób. Do Katowic przyjechało w tym roku m.in. trzech unijnych komisarzy: Andrus Ansip - wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. jednolitego rynku cyfrowego, Miguel Arias Cañete – komisarz ds. polityki klimatycznej i energetycznej oraz Cecilia Malmström – komisarz ds. handlu. Polski rząd reprezentowali m.in.: premier Mateusz Morawiecki, Teresa Czerwińska – minister finansów, Jerzy Kwieciński – minister inwestycji i rozwoju, Jacek Czaputowicz – minister spraw zagranicznych, Jadwiga Emilewicz – minister przedsiębiorczości i innowacji oraz Tadeusz Kowalczyk – minister środowiska.
W debacie inaugurującej forum, prowadzonej przez prof. Jerzego Buzka, posła do Parlamentu Europejskiego, premiera RP w latach 1998-2001, wzięło udział czterech byłych premierów – Grecji, Słowacji, Finlandii i Belgii oraz minister spraw zagranicznych RP prof. Jacek Czaputowicz. Prof. Buzek na wstępie zaznaczył, że sprawy gospodarcze powinny być punktem wyjścia debaty o nowym kształcie Europy.
Giorgios Andreas Papandreu, b. Premier Grecji, wskazywał na pozytywne efekty kryzysów. Jego zdaniem pomogły one Unii Europejskiej zobaczyć, gdzie są jej największe słabości. Pokazały także opłacalność większej integracji i kooperacji (skoro mamy więcej wyzwań) oraz konieczność nadzoru nad rynkami. Bez interwencyjnej polityki Europejskiego Banku Centralnego strefa euro nie przetrwałaby kryzysu. Dziś największe wyzwania to nierówności, ksenofobia, populizm i poczucie niepewności. Papandreu pokreślił, że najważniejsze w projekcie europejskim są wspólne wartości i współdecydowanie – to dla nich a nie dla korzyści ekonomicznych Grecja jest w UE.
Prof. Ivete Radicova, b. Premier Słowacji, zwróciła uwagę na fakt, iż zagrożeniom społeczno-gospodarczym towarzyszy dziś kryzys tożsamościowy, potęgowany przez rosnące nierówności oraz malejące szanse młodych na pracę i dobrobyt. Społeczeństwa krajów UE się polaryzują a publiczna debata opiera się na emocjach. Ludzie czują się coraz bardziej zagubieni w chaosie informacyjnym a jednocześnie sami go pogłębiają. Stają się fanami kolejnych partii i liderów idąc za emocjami zamiast kierować się racjonalnym myśleniem. Polityka zamieniła się w fan cluby, jak w futbolu. Efektem tego jest m.in. brexit.
Herman van Rompuy, pierwszy w historii Przewodniczący Rady Europejskiej i b. premier Belgii zaznaczył, że ostatnie kryzysy pokazały skuteczność działania Unii Europejskiej. Ograniczono migracje, uratowano euro, które jest nadal drugą światową walutą, doprowadzono do odbicia się europejskiego rynku, ponownego wzrostu gospodarczego i stworzenia 9 mln nowych miejsc pracy. Najpoważniejszym kryzysem Europy jest więc nasze negatywne myślenie, niedostrzeganie własnej sprawności. Problemy egzystencjalne mogą nam przeszkodzić w dobrym przygotowaniu się do kolejnych kryzysów, które przecież się kiedyś powtórzą. Europie grozi zwłaszcza kryzys finansowy ze względu na rosnące zadłużenie państw, a także migracje z sąsiedniej Afryki, liczącej już ponad 2 mld ludzi (a ma ich być wkrótce 4 mld), z których część uda się na Północ w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Dlatego trzeba działać dojrzale, wzmacniać Unię Europejską i jej jedność – wobec Rosji, brexitu, wojen handlowych. W opinii van Rompuya nie ma w Europie tendencji protekcjonistycznych, choć występują różnice zdań i interesów. Europa pozostaje liderem światowego handlu, czego dowodzą podpisane umowy handlowe i finalizowanie negocjacji m.in. z Meksykiem i krajami Mercosur.
Aleksander Stubb, b. Premier Finlandii wskazywał na szansę jaką Europie może dać brexit. Szok nim wywołany pozwala bowiem szybciej i głębiej się reformować. Nie wolno „marnować” takich kryzysów, bo pomagają wdrażać zmiany, które w lepszych czasach nie byłyby możliwe do przeprowadzenia. Pojawia się bowiem dodatkowa wola i determinacja. To nas może lepiej przygotować do wyzwań przyszłości – pod warunkiem, że będziemy myśleć dalekosiężnie i długofalowo. Musimy skroić Unię Europejską na zupełnie nowe czasy – rewolucji cyfrowej, sztucznej inteligencji, wojen hybrydowych.
Prof. Jacek Czaputowicz, minister spraw zagranicznych RP, zauważał, że głównym wyzwaniem dla spójności UE nie jest dziś podział na strefę euro i kraje poza nią, lecz na kraje otwarte i zamykające się. W jego opinii zagrożone są dziś unijne fundamenty – cztery swobody i konkurencyjność – ze względu na tendencje protekcjonistyczne niektórych państw członkowskich. Tymczasem to one są podstawą spójności UE i jej jednolitego rynku. Dla liberalnej demokracji europejskiej największym zagrożeniem jest więc „demokracja protekcjonistyczna”. Państwa, które dziś proponują ten model powinny raczej się reformować, a nie ciągnąć w dół całą unię. Polska jest za silną Unią Europejską – 87 proc. Polaków ją popiera, więc to nie w Polsce widać największe antyeuropejskie ruchy lecz np. we Francji. Polska opowiada się za wzmocnieniem europejskiej demokracji przez wzmacnianie krajowych parlamentów, wybieranych w powszechnych wyborach oraz przez otwarcie się na dialog, a nie rozmawianie w gronie „przekonanych” jak proponuje Prezydent Francji. Nie odpowiada nam „demokracja deliberatywna”, w której ludzie mają wybierać tak, jak tego chcą elity. Jeśli takie podejście zwycięży, UE osłabnie. Polska – podobnie jak Holandia, Węgry, Estonia, czy Niemcy - chce prawdziwej demokracji, gdzie każdy głos jest słyszany i słuchany. Jeśli jakiś kraj postuluje coś innego niż to co proponują unijne instytucje, trzeba się zastanowić dlaczego. To podstawa równego traktowania i zachowania europejskiej spójności. Uda się zachować jedność UE tylko gdy prawa wszystkich państw członkowskich będą takie same.
W panelu na temat budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027, który moderowała Joanna Popielawska z Polityka Insight wzięli udział: dr Jerzy Kwieciński – minister inwestycji i rozwoju, Balazs Rakocy – członek węgierskiego rządu, dr Jan Olbrycht – europoseł i członek komisji budżetowej oraz Zsolt Darvas - ekspert think tanku Breugel.
Jerzy Kwieciński odnotował brak radykalnego sprzeciwu państw po przedstawieniu propozycji budżetu przez Komisję. A jednocześnie Węgry i Holandia – z równych powodów, wypowiedziały się o dokumencie negatywnie. Widać zatem, że do kompromisu jest jeszcze daleko. Zdaniem ministra można było oczekiwać bardziej ambitnej propozycji. Poprzednia perspektywa finansowa była na poziomie 1,11 brutto PKB, obecna zakłada 1,14 PKB przy dobrej sytuacji gospodarczej. Większe wyzwania powinny skłaniać do zwiększenia środków. Jednocześnie trudno przeliczyć propozycję Komisji Europejskiej na realne kwoty, ale widać spadki – m.in. dla Polski i pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Przekierowanie środków na południe Europy jest dostrzegane zarówno w wydatkach jak i w przychodach. To niedobry trend, bo nowi członkowie UE są nadal znacząco biedniejsi - Polska jest piąta od końca zaś 5 polskich regionów znajduje się w grupie 20 najbiedniejszych w Unii. Jednocześnie z inwestowania we wschód Europy korzysta także Zachód, więc należy walczyć o utrzymanie środków idących do tej części kontynentu.
Balazs Rakossy, sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Węgier odnotował, że propozycja budżetowa została zaprezentowana bez opóźnienia, co oznacza czas na negocjacje i możliwość uchwalenia budżetu do połowy przyszłego roku. Negatywne odniósł się natomiast do zmniejszenia środków na politykę spójności i rolną oraz brak zwiększenia progu budżetowego. Zdaniem Węgier, należałoby go zwiększyć do ok. 1,20 unijnego PKB. Zadeklarował, że jego kraj jest gotów wpłacać więcej do unijnej kasy. Jednocześnie, będzie zabiegać o pozostawienie polityki spójności w poprzednim wymiarze, bo jest jedną z najważniejszych i najbardziej efektywnych polityk unijnych. Węgry, podobnie jak Polska, mają też wiele wątpliwości co do metodologii obliczania środków na poszczególne alokacje.
Jan Olbrycht zauważył, że państwa członkowskie przyjmą budżet jeśli Parlament Europejski go zaakceptuje. Pozytywnie ocenił kształt propozycji Komisji Europejskiej, bo uwzględnia, że po brexicie unia będzie inna. Widać wyraźnie zmianę akcentów, dodanie nowych elementów takich jak ochrona granic czy obronność. Do negatywów zaliczył brak zwiększenia środków. Jego zdaniem jeśli są nowe wyzwania i unia chce finansować wspólnie nowe rzeczy musi mieć nowe pieniądze. Powinno się więc utrzymać politykę spójności oraz rolną w obecnym kształcie, natomiast dodać nowe elementy. W opinii Olbrychta można zawalczyć o zwiększenie budżetu do 1,3 PKB brutto UE, tymczasem Komisja Europejska zaproponowała jedynie 1,14 PKB. Europoseł podkreślił, że obie redukowane polityki będą także zmienione pod względem celów. W polityce rolnej widać trend do ograniczania dopłat dla dużych gospodarstw. W polityce spójności nastąpi zapewne „lizbonizacja”, czyli wspieranie inwestycji w innowacyjność zamiast wyrównywania dysproporcji. Podkreślił, że dziś Europa Środkowo-Wschodnia nie jest w UE priorytetem, największe wyzwania są bowiem na południu Europy, bo tam występuje najwięcej imigrantów i najwyższe bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych.
Olbrycht przestrzegał przed lekceważeniem przez Polskę wątku wiązania budżetu z praworządnością. Pokreślił, że występował przeciw takiej klauzuli, ale nacisk Komisji i Parlamentu Europejskiego jest wyraźny. Rządy prawa to dla unijnych instytucji jedna z kluczowych kwestii i, co więcej, sprawa mierzalna, np. poprzez ranking praworządności (dziś Polska ma wciąż wysokie 25 miejsce). Zdaniem wielu europejskich polityków i biurokratów zapewnienie niezależności sądów jest niezbędne m.in. aby zapobiegać korupcji przy wydawaniu unijnych pieniędzy. Temu tematowi poświęca się aż 90 proc. czasu w negocjacjach akcesyjnych z krajami bałkańskimi. Problemy z praworządnością to dziś jedno z największych zagrożeń wewnętrznych UE, bo mogą prowadzić do kolejnych exitów.
Zsolt Darvas, ekspert z brukselskiego think tanku Breugel zgodził się, że nowy budżet wydaje się mało ambitny. Jego zdaniem, widać brak radykalnych zmian np. ograniczenia dopłat bezpośrednich dla rolników. W dodatku cała struktura budżetu pozostaje skomplikowana, a można ją uprościć. Podkreślił jednak, że redukcja środków dla nowych członków UE jest w propozycji Komisji Europejskiej ewidentna, choć występują spore różnice w wyliczeniach o ile alokacje mają się zmniejszyć.
W panelu o przyszłości wolnego handlu, prowadzonym przez Piotra Burasa z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych wzięła udział Cecilia Malmström - Komisarz ds. Handlu, Tadeusz Kościński – wiceminister przedsiębiorczości i innowacji RP, Miriam Gonzalez Durantes – partner w Dechert LLP, Olaf Osica z katowickiego PTWP oraz Hosuk Lee-Makiyama.
Komisarz Malmström podkreślała dobre strony wolnego handlu, także dla Polski. Wymieniła firmy, które są beneficjentami globalizacji i międzynarodowych umów, które UE zawiera m.in. z Koreą czy Japonią. Zauważyła, że polski konsument także zyskuje na niższych cenach importowanych produktów, a polskie firmy na większych możliwościach eksportowych np. mięsa czy jakościowych alkoholi. Globalizacja szybko się rozwija i coraz więcej produktów powstaje poza Europą lub jest wynikiem kooperacji firm z różnych kontynentów. Ważne więc, aby nie dać się opanować globalizację, lecz opanować ją. To właśnie robi Unia Europejska. Warto zauważyć, że aż 31 mln miejsc pracy w Europie jest wynikiem podpisanych już umów o wolnym handlu (tyko dzięki CITA UE – Kanada powstało 255 tys. nowych miejsc pracy), a są zawierane i negocjowane następne – z Meksykiem, krajami Mercosur, Australią i Nową Zelandią. Europa rozmawia także z USA szukając rozwiązań akceptowalnych dla Waszyngtonu w sytuacji wstrzymania TTIP.
Dla Europy handel globalny to podstawa gospodarczych wolności a wojny handlowe byłyby wielką szkodą. W rywalizacji Chiny – USA obie strony mogą dużo stracić, dlatego najlepszy jest dialog. Unia Europejska boleje z powodu narastających różnic z USA i osłabieniem relacji transatlantyckich. Zdaje sobie sprawę, że dla Ameryki jest tylko jednym z wielu partnerów, już nie preferowanych. Dlatego zmienia powoli sposób patrzenia na USA, szukając alternatyw. Jednocześnie dostrzega wewnętrzny problem Europy jakim jest nierównomiernej dystrybucji dochodów. To wyzwanie dla poszczególnych krajów, ale agenda unijna stara się także je uwzględniać na poziomie wspólnotowym. Zdaniem Komisarz Malmström, przyjęcie Chin do WTO było dobrą decyzją, bo wypełniają wszystkie reguły tej organizacji. Problemem jednak są np. standardy pracy i prawo pracy, a także asymetria w dostępie do rynków. Europa nie ma takiej pozycji na rynku chińskim jak Chiny w Europie. Do tego dochodzą problemy z korupcją, blokowanie internetu, niskie standardy praworządności. Europa rozmawia o tym z Chinami, ale rezultaty są na razie słabe.
Minister Kościński stwierdził, że Polska popiera wolny handel i zawieranie kolejnych umów FTA. Wyzwaniem dla nas jest uzależnienie się od Europy (prawie 80 proc. obrotów handlowych), dlatego trzeba dążyć do większej dywersyfikacji. Polska obawia się także rosnącego protekcjonizmu wewnątrz UE. Chińskich inwestycji oczekuje, ale nie przecenia i bardzo dużą uwagę przykłada do wyrównania niekorzystnego bilansu handlowego (import 12 razy większy niż eksport). Miram Durantes zauważyła, że biznes już od dawna działa globalnie, a sfera regulacji za tym nie nadąża i to prowadzi do problemów. Dr Makiyama podkreślił, że następuje teraz przewartościowanie wielu pojęć, m.in. relacji transatlantyckich, które być może nie są tak istotne. Można przecież budować inne partnerstwa, chociażby na bazie G20. Dodał, ze największym problemem globalnego handlu są bariery pozataryfowe. Olaf Osica zwrócił uwagę, że obrona idei wolnego handlu to dziś jedno z najważniejszych wyzwań stojących przed Europą, zwłaszcza w kontekście negowania dorobku globalizacji przez prezydenta USA Donalda Trumpa. Zdaniem Osicy sprawność jednolitego rynku będzie kluczem do politycznej siły Europy.
Podczas debaty "Świat dla klimatu” Miguel Arias Cañete, unijny Komisarz ds. klimatu podkreślił, że po ustaleniach COP23 wciąż pozostaje wiele do zrobienia, widać niewielki postęp w negocjacjach. Rok 2018 będzie więc ważny dla przyszłości polityki klimatycznej, zwłaszcza w kontekście opracowania tzw. Rulebook – aby by był zgodny z porozumieniem paryskim oraz finansowania działań związanych ze zmianami klimatycznymi.
Henryk Kowalczyk – minister środowiska RP, opisał kluczowe zadania strony polskiej, przygotowującej COP24. Po pierwsze, Polska zamierza tak wyważać ambicje poszczególnych krajów, aby moc doprowadzić do kompromisu, który zaakceptują wszyscy uczestnicy konferencji. Po drugie, będzie dążyć do zapewnienie pomocy finansowej krajom rozwijającym się, gdyż trudno działać na rzecz ochrony klimatu mając przed sobą konieczność zdynamizowania rozwoju gospodarczego.
Informacje szczegółowe
- Data publikacji
- 20 maja 2018
- Autor
- Przedstawicielstwo w Polsce